główne foto

główne foto

środa, 25 marca 2015

Zapiska #10: A ku ku! Widzę Cię!

Kiedy dziecko się cieszy, to mama się cieszy. Kiedy dziecko się śmieje, mama również. Jeśli dziecko jest szczęśliwe, to jego mama także. I nie można zapominać, że ten mechanizm działa też w drugą stronę. Radość mamy przenosi się na malucha. A cóż jest piękniejszego niż śmiech dziecka? Dlatego genialnym sposobem na rozśmieszenie dzidzi, a przy okazji na przyjemną naukę oraz odstresowanie mamy, jest zabawa. Tylko w co się bawić z takim maluchem?

źródło: własne

Dla najmłodszych

Taaaki jestem duży!
Kładziemy malucha na pleckach na kocyku lub sadzamy sobie na kolanach po czym łapiemy delikatnie za rączki i radośnie pytamy: "Jaki jestem duży?". I unosząc rączki entuzjastycznie odpowiadamy: "Taaaki jestem duży!". Potem pytamy: "A jaki mam pełny brzuszek?" i poklepując rączkami brzuszek odpowiadamy: "Taaaki mam pełny brzuszek!" itp. To zabawa naprawdę dla najmłodszych. Bawiłam się córeczką jak miała 3 miesiące.

Balonik
Chcemy mieć brzdąca z głowy na chwilę? Kupmy balonika z helem i przywiążmy do nóżki maluszka. Najlepiej żeby był kolorowy i błyszczący. Dzidzia będzie ochoczo wywijać nóżkami, żeby poruszać balonikiem. Koszt 20 zł, a zabawy co nie miara!

Brzusio
Niektóre dzieciaki mają słabość do brzuszka - śmieją się przy delikatnym dotyku, masażu. Można to wykorzystać w zabawie! Kładziemy malucha na pleckach, bierzemy do ręki średniego pluszaka i pokazujemy go dziecku. Po czym radośnie upuszczamy go na brzuszek malucha. Warto przy tym wydawać wszystkie dziwne odgłosy jakie nam przyjdą do głowy np. "bam bam bam bam!", "fru tu tu tu!", "bęc,bęc, bęc!". Poczujmy się znowu dziećmi! Wyluzujmy i wygłupiajmy jak nigdy dotąd. U mnie najlepiej się tak bawiliśmy około czwartego miesiąca życia Natalii.

Dzieciojad
Być może nieco przerażająca zabawa, ale dzieci ją lubią. Wypowiadamy "zjem cię, zjem cię, zjem cię!" i udajemy, że zjadamy np. szyję. Potem mówimy: "I nogę, nogę!", "I rękę, rękę" a potem w końcu: "I brzuszek, brzuszek!". Tylko trzeba uważać, żeby dziecko się nie zachichrało do utraty tchu ;) Zabawa dobra praktycznie w każdym wieku.


źródło: własne

Dla starszych niemowlaków

Kubki trzy
Przygotuj trzy plastikowe kubki. Mogą się różnić kształtem, wzorem, kolorem, żeby dziecko z łatwością mogło je rozróżnić. Znajdź niewielką zabawkę, którą zainteresujesz dziecko. Odwróć kubki do góry dnem i pod wybrany schowaj zabawkę. Zachęć malucha do odgadnięcia, w którym kubku jest zabawka. Tym bardziej zaawansowanym graczom można poprzestawiać kubki. Gdy dziecku się uda, uciesz się i je pochwal, bij brawo. Taka zabawa rozwija logikę i uczy tego, że gdy coś znika z oczu, to nadal istnieje. W to można się bawić już z półroczniakiem

A ku ku!
Tę zabawę każdy zna. Chowamy się z czym i wyskakujemy wołając "A ku ku!". U nas najwięcej śmiechu jest, kiedy Natalia siedzi w wózku, a my kucamy tak, żeby nas nie widziała, po czym wyskakujemy zza wózka. Mała prawie się przewraca ze śmiechu. Chowa się można za drzwi, za fotel, za łóżeczko, za co tylko chcemy. Można również dziecko schować pod pieluszkę, intrygująco mówiąc "nie ma, nie ma, nie ma...", co trzyma malucha w napięciu. A gdy mówimy "A ku ku!", ściągamy pieluszkę z główki. Większe niemowlę samo będzie potrafiło zdjąć pieluszkę, a jeszcze starsze samo będzie się zakrywać. Zabawa dobra dla dziecka w każdym wieku.

Gdzie jest...?
Poprzez tę zabawę uczymy dziecko nazw przedmiotów. Przykrywamy np. piłkę kocykiem i pytamy "gdzie jest piłka?" i odkrywamy ją (lub pozwalamy na to dziecku), mówiąc "tu jest!". Nie zapominajmy o interesującej intonacji, żeby wzbudzić ciekawość dziecka. Warto do zabawy włączyć zabawki wydające dźwięki, a następnie podnieść poziom trudności, chowając je w innych miejscach np. za fotelem, po łóżkiem.

Onomatopeje
Przygotowujemy obrazki lub książeczkę z obrazkami zwierząt i naśladujemy ich odgłosy. Pokazujemy palcem np. kotka i mówimy "Zobacz! Kotek! Kici, kici, kici, miau!". Róbmy to jak najzabawniej. Popuśćmy hamulce!

Zasady

źródło: własne
Pamiętajmy żeby chwalić dziecko za wszystkie sukcesy. Reagujmy entuzjastycznie, wyraźnie pokazujmy emocje, żeby nauczyć ich wyrażania dziecko. Okazujmy szczere zainteresowanie. Zapewniam, że już taki maluch potrafi się zorientować, że jest zwyczajnie olewany, gdy przy zabawie zerkamy w telewizor. Może mu się zrobić przykro lub po prostu się zdenerwuje i zacznie piszczeć. Najlepiej wyłączmy telewizor, komputer, żeby pełną uwagę poświęcić dziecku. Takie urządzenia dekoncentrują i nas i nasze maluchy.

czwartek, 12 lutego 2015

Zapiska #9: Faworki - najprostszy przepis

Bardzo sexy! Z piwem i szparkami ;)

Wypróbowałam dziś nowy przepis na faworki domowej roboty. Dość innowacyjny, ale niemiłosiernie prosty. Nie sądziłam, że wyjdą takie pyszne! Dlatego na ostatki planuję zrobić znowu, bo mój wypiek okazał się strzałem w dziesiątkę!

źródło: pl.wikipedia.org


Składniki:

  • 6 żółtek
  • piwo (ok. pół szklanki)
  • mąka pszenna
  • olej
  • cukier puder
  1. Przygotuj dwie identyczne szklanki. Do jednej wlej żółtka, a do drugiej piwo. Piwa ma być dokładnie tyle samo co żółtek.
  2. Na stolnicę wysyp trochę mąki - 2-3 szklanki, dodaj jajka i piwo. Wymieszaj rękami. Chwilę ugniataj.
  3. Jeżeli jest potrzeba, dodawaj mąkę, żeby ciasto uzyskało odpowiednią konsystencję, czyli ładnie odchodziło od rąk, ale nie było zbyt tępe i twarde. Jeśli dodasz zbyt dużo mąki, wlej odrobinę piwa.
  4. Weź kawałek ugniecionego ciasta i je rozwałkuj tak cienko, jak tylko możesz. Ciasto ma być cienkie jak kartka papieru! Ma stolnica przez nie prześwitywać! :)
  5. Pokrój rozwałkowany placek na tasiemki (ok 3 cm szerokości i 10 cm długości albo po prostu tak jak Ci wyjdzie). W każdej tasiemce wytnij "szparkę", przez którą przełóż końcówkę faworka.
  6. Dosłownie kilka sekund smaż w wysokiej temperaturze, na dużym ogniu, aż delikatnie się zarumienią. Nie żałuj oleju.
  7. Gdy dobrze wystygną, posyp cukrem pudrem (oczywiście przez sitko) i też nie żałuj!

Żeby sprawniej poszło, zaangażuj kogoś do pomocy, np. do zawijania faworków. Już kilkuletnie dziecko świetnie się nadaje ;)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zapiska #8: Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda...

... tak się zaczyna nasza przygoda! Przygoda z pielęgnacją pierwszych ząbków i potem całej jamy ustnej. Jakie istnieją sposoby pielęgnacji? Co warto robić, a co sobie podarować? Kiedy w ogóle zacząć dbać o higienę jamy ustnej naszego brzdąca? A co ze szczoteczką? Jakie istnieją na rynku i jaką wybrać?

źródło: własne

Falstart?

Wiele rodziców, już niemal od urodzenia się dziecka, czyści mu jamę ustna gazikiem moczonym w przegotowanej wodzie lub naparze z rumianku. Ma to uczyć malucha tego, że rodzić codziennie wieczorem coś "majstruje" w jego buzi. Jest to elementem wieczornego rytuału i ma sprawić, że dziecko potem chętniej będzie myć ząbki. Dodatkowo stomatolodzy zalecają, żeby taką czynność wykonywać po każdym posiłku, aż do momentu, kiedy wyjdzie większość ząbków. Ale czy to konieczne? Mnie dreszcz przechodzi na samą myśl o tym, że mam włożyć mojego wielkiego palucha i to z chusteczką do maleńkiej i delikatnej buzi noworodka. A poza tym nawyki u niemowlaków można łatwo kształtować jeszcze później. Dobrym okresem jest czas koło 5 miesiąca życia (chyba, że ząbki wyskoczyły wcześniej).


źródło: własne

Gotowi?

Tylko jak czyścić buzię 5-miesięcznemu maluchowi? W aptekach kupujemy silikonowe nakładki na palec dla rodzica i takim sprzętem jeździmy po dziąsełkach niemowlaka. Moim zdaniem nie ma takiej konieczności, choć jeśli ktoś bardzo chce, to warto spróbować i sprawdzić czy taki zabieg spodoba się naszemu dziecku. O dziwo, są naprawdę spore szanse, że malec to polubi. Taki masaż dziąseł może przynieść ulgę ząbkującemu szkrabowi. Jeśli jednak stwierdzicie, że to przypomina bardziej tortury niż zabieg higieniczny, nie warto się męczyć i stresować dzieciaka. To tylko go zniechęci do mycia zębów w przyszłości.


Start!

Moment pojawienia się pierwszych zębów oznacza obowiązek ich pielęgnowania. Do wyboru mamy dwie drogi. Możemy je pocierać chusteczką namoczoną w gotowanej wodzie (nada się też pielucha) lub zaopatrzyć się w specjalną silikonową szczoteczkę na palec. Trzeba wypróbować, którą metodę polubi dziecko. Oczywiście nasze mamy i babcie mogą powiedzieć, że one takich zabiegów nie praktykowały, a ich dzieci zawsze zdrowe zęby miały. Wszystko zależy od decyzji rodziców.

Kolejne etapy

Po ukończeniu pierwszego roku przez dziecko można połasić się o zakup szczoteczki bardziej już przypominającą tą tradycyjną. Należy to zrobić, gdyż tylko w ten sposób można dokładnie umyć zęby boczne. Można pozwolić zuchowi na próby samodzielnego mycia zębów, ale oczywiście całą robotę odwala rodzic. Pastę niekoniecznie musimy odkładać na później. Dostępne są takie dla dzieci w wieku 0-4 lub 0-6 lat.

źródło: własne

Zwalczyć niechęć

Co zrobić kiedy maluszek nie lubi myć ząbków? Zabawa jest najlepszym rozwiązaniem. Pokażmy maluchowi jak świetnie można się bawić w łazience. Zafundujmy kolorową szczoteczkę i kubek. Śpiewajmy, wygłupiajmy się. Codziennie ta sama historyjka. Myjmy też zęby razem ze swoimi dziećmi. Jak maluch zobaczy, że myjesz zęby, będzie chciał robić to samo. Dzieciaki uczą się poprzez naśladownictwo. Co sobie może pomyśleć dziecko, które nigdy nie widzi mamy lub taty myjących zęby? W jego mniemaniu oni zębów wcale nie myją! Pokażmy, że to nieprawda.

Obrać strategię

Należy czuwać też nad właściwą dietą dziecka.  Pilnować, żeby nie trzymało w buzi resztek jedzenia, nie zasypiało ze smoczkiem butelkowym, żeby się dopuścić do próchnicy. Długotrwałe gryzienie skórki chleba też nie jest najlepszym pomysłem. Kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Najważniejsze, żeby dziecku nie działa się krzywda.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zapiska #7: Level 2 - Aromatyczna zupka jarzynowa


Przedstawiam przepis na pyszną zupkę warzywną dla maluchów już po 5 miesiącu. Przepis dla kobiet z dziećmi rozpoczynającymi przygodę z rozszerzaniem diety lub dla tych, które chcą zacząć przyrządzać posiłki samodzielnie. Gorąco zachęcam mamy do własnego gotowania obiadków dla dzieci. Fantastyczne jest uczucie satysfakcji, gdy maluch z apetytem zajada domowe dania... bezcenne! 



źródło: własne
Składniki:

  • 2 marchewki
  • 1 mała pietruszka
  • 1/4 selera
  • niecała łyżeczka masła lub oleju rzepakowego

  1. Zacznij gotować wodę w garnku. Dokładnie umyj wszystkie warzywa.
  2. Obierz marchew i pokrój w talarki lub kostkę. Włóż do gotującej się wody. Ważne, żeby marchewkę pierwszą zacząć gotować, ponieważ jest najtwardsza i potrzebuje najwięcej czasu, żeby zmięknąć.
  3. Obierz pietruszkę i selera. Pokrój w kostkę.
  4. Warzywa gotuj do 30 minut, licząc od włożenia marchewki do garnka.
  5. Zmiksuj jarzynki z niewielką ilością wywaru warzywnego w blenderze lub melakserze, dodając masło.
  6. Przełóż do miseczek. Jedna zupka już jest gotowa do spożycia. Drugą po ostygnięciu zupki włóż do lodówki.

Na dwie porcje, bo na dwa dni. Można przechowywać w lodówce, pod warunkiem, że zupka nie miała styczności ze śliną dziecka.

Dla mamy

Zupka zaskakująco przepyszna! Nawet gotuję więcej, dodaję pestki słonecznika, kleks jogurtu lub śmietany i sama zjadam z grzankami. Esencja piękności!
Wiem, że niektórzy gotują warzywa w całości i potem kroją. Tym sposobem zatrzymujemy więcej składników odżywczych. Jednak wydłuża to czas gotowania i znacznie utrudnia późniejsze obranie warzyw.

Kolejne odsłony zupki

Zupka jest dobrą bazą do wprowadzania posiłków stałych. Jeśli maluszek już zaakceptuje jej smak, warto ją urozmaicić, dodając odpowiednie dla wieku Twojego maluszka składniki np. indyka (ważne, żeby gotować go osobno), jajko, ryż, kaszę jaglaną czy kukurydzianą oraz oczywiście inne warzywa: dynię, brokuła, kalafiora, ziemniaka. Pamiętaj jednak, żeby głównym składnikiem była marchewka. Wtedy są większe szanse, ze obiadek dziecku posmakuje.

źródło: własne

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Zapiska #6: "Śniadanie najważniejszym posiłkiem dnia" - czyli rozszerzanie diety - etap 2

Pierwsze kroki śniadaniowe dla początkujących mam, gubiących się w tych wszystkich regułach żywieniowych i mających głowę pełną pytań i obaw. Niżej podaję szczegółowy przepis na pyszne pierwsze śniadanko dla maluszka.


źródło: własne

Wprowadzamy śniadanko!

Kolejnym krokiem wprowadzania posiłków stałych jest systematycznie podawanie śniadanka maluchowi. Nie jest to takie trudne. Niektórzy po prostu dają maluchowi butlę z kaszką. Jednak moim zdaniem warto się pofatygować i przygotować dziecku posiłek w miseczce. Ja byłam do tego poniekąd zmuszona, bo moja córka nie umiała pić z butelki.

Ekspozycja na gluten
źródło: własne
Śniadanie jest również doskonałą okazją do wprowadzania glutenu. Trzeba to robić bardzo ostrożnie i rozsądnie. Po czwartym miesiącu życia (a przed szóstym) przez dwa miesiące dajemy 2-3 łyżeczki kaszki glutenowej na 100 ml posiłku - przynajmniej tak jest u dzieci karmionych piersią. Dla maluszków butelkowych ten okres trwa trzy miesiące i zaczyna się po 5 miesiącu życia. W trzecim miesiącu podajemy 6-7 łyżeczek na 100 ml posiłku.

Pierwszy poranny posiłek

Śniadanka wprowadziłam mojej córce w 5 miesiącu. Karmię piersią, a ściąganie pokarmu to dla mnie koszmar, więc stwierdziłam, że zdecyduję się na kaszki mleczne. Mieszałam 2-3 łyżeczki kaszki manny mlecznej glutenowej, np. waniliowej z ciepłą wodą (na oko 100 ml) i kleikiem ryżowym, który ładnie zagęszcza. Kleiku sypałam tyle, aż uznałam, że konsystencja dania będzie stabilna na tyle, że nie ześliźnie mi się z plastikowej łyżeczki. Podawałam jej to ok. pół godziny do godziny po obudzeniu. Wtedy nie była zbyt głodna ani zbyt najedzona.

Zaraz po skończeniu 6 miesiąca dodawałam do kaszki surowe jabłuszko lub banana. Z kaszką wieloowocową palce lizać! Gdyby teraz był sezon, dałabym też inne owocki. Jednak zimą ograniczam się do tych dwóch. Staram się przekazać swojemu dziecku jak najwięcej składników odżywczych w jednym posiłku.

Przepis na kaszkę "Palce lizać!"

źródło: własne

Składniki:

  • jabłko
  • banan
  • 3 łyżeczki kaszki manny wieloowocowej
  • ok. 100 ml ciepłej, przegotowanej wody (lub wody źródlanej)
  • kleik ryżowy (opcjonalnie, do zagęszczenia)

Ilość składników dopasujcie do apetytu swojego maluszka :)


  1. Banana umyć, obrać, odkroić czubek (podobno nie trzeba, ale ja tak robię na wszelki wypadek). Ćwiartkę banana włożyć do miseczki i zalać wrzątkiem. Parzyć chwilę. Nie jest to konieczne, ale w ten sposób banan ładnie się zmiękcza.
  2. Jabłuszko umyć, odkroić i obrać ćwiartkę. Następnie zetrzeć na najmniejszych oczkach do miseczki, w której podamy maluchowi danie.
  3. Wylać wodę z miseczki z bananem. Rozdrobnić owoc widelcem i dodać go do jabłuszka.
  4. Następnie zalać owoce ciepłą wodą i dodać 3 łyżeczki kaszki wieloowocowej.
  5. źródło: własne
  6. W razie potrzeby zagęścić kleikiem ryżowym.
Danie można podgrzać w mikrofalówce na kilka sekund. Ja taką kaszkę podałam małej po skończeniu 6 mż.

sobota, 20 grudnia 2014

Zapiska #5: Za mamusię, za tatusia, czyli rozszerzanie diety - etap 1

Jak się zabrać za rozszerzanie diety maluszka? Dawać gotowe słoiczki czy samemu robić zupki? Skąd wziąć odpowiednie warzywa i owoce? Jak je samodzielnie zrobić? Jeśli te pytania nie dają Ci spokoju, to usiądź i przeczytaj.


źródło: własne

Strach ma wielkie oczy

Kiedy zorientowałam się, że zbliża się okres rozszerzania diety mojej córeczki, zaczynałam wpadać panikę. Nie miałam pojęcia jak się do tego zabrać, a wiedziałam, że to ważne... że od tego przecież zależy zdrowie mojego dziecka. Każda książka radzi inaczej. Każdy pediatra i dietetyk ma inne zdanie. Mama mówi to, a teściowa tamto. Babcia najchętniej już by dała mleko "Prawdziwe! Prosto od krowy! Postanowiłam zaufać instynktowi macierzyńskiemu.

źródło: własne
Mała nie miała jeszcze trzech miesięcy jak o rozszerzaniu diety przeczytałam milion artykułów - dosłownie cały Internet. Wszystkie poradniki, mówiące na ten temat miałam w jednym paluszku. Okropnie się tym przejmowałam. Okazało się jednak, że to nic strasznego. To wspaniała, niezapomniana przygoda.

Gotowiec czy surowiec?

Po pierwsze musiałam rozstrzygnąć: daję ze słoika czy sama będę przygotowywać? Bardzo chciałam sama. Ale czy aby to jest bezpieczne? Teraz wszystko jest modyfikowane, polepszane, chemizowane, pryskane, sztuczne. Aż strach o tym myśleć. Z drugiej strony tak na prawdę nie wiem, co jest w słoiczkach. Nawet najlepsze firmy zagęszczają je skrobią. No i ceny... Policzmy sobie ile nas wyniesie jeden słoiczek obiadku dziennie przez miesiąc - ok. 100 zł, licząc średnio 3,33 zł za słoiczek 125 g - co wcale nie jest dużo. A dziecko rośnie i jak Bóg da to jego apetyt też.

źródło: własne

Marchewkowe pole

Pierwsze dania postanowiłam sama robić, żeby małej nie przyzwyczaić do słoiczków. Zaopatrzyłam się w tzw. melakser vel stojący blender, który idealnie mieli warzywka na gładką papkę. Ani przecieranie przez sitko, ani ręczny blender takiego efektu nie daje. Na pierwszy rzut oczywiście MARCHEWKA. I to z babcinego ogródka, pielęgnowana nawozem naturalnym (ktoś mógłby powiedzieć "gównianym" ;) ). Mała zjadła pięknie. Aż bałam się, czy nie za dużo jej dałam. Wszystko było ok. Potem sama zrobiłam wekowane słoiczki z marchewką. Jak mi się skończyły kupiliśmy biomarchewkę w biosklepie, gdzie wszystko jest "bio" i "eko". Smakowała jak ziemniak, ale pewnie tak trafiliśmy. Mała pluła, nie chciała jej jeść za nic! Zraziłam się i zaryzykowałam podanie marchewki zwykłej z marketu. I co? I nic! Żadnej wysypki, zdrowa kupka, alergii ani widu, ani słychu. Odtąd kupuję warzywa i owoce w zwykłych sklepach. Są smaczne i mała wsuwa całą michę.


Podobno żeby nazwać warzywo lub owoc "bio" wystarczy, żeby tylko w kilkudziesięciu procentach była hodowana w ekologiczny sposób. A i tak pestycydy i sztuczne nawozy dostają się wodami gruntowymi.

Moja droga

źródło: własne
To co potrafię przygotowuję dziecku samodzielnie. Kupuję słoiczki co jakiś czas ze składnikami, których nie umiem przyrządzić, bądź akurat nie ma na nie sezonu, np. suszona śliwka, gruszki. Na razie moje dziecko ma 6 miesięcy, więc z egzotycznymi owocami jeszcze poczekam, choć kusi mnie podanie jej banana. Mięsko wprowadzę za miesiąc lub jak pozwoli pediatra i o tym też na pewno napiszę. Warto też mieć parę słoiczków na czarną godzinę. Żeby zyskać na czasie, gotuję czasem na dwa dni. Czytałam, że posiłek dla niemowlaka można trzymać do 48 godzin w lodówce. Istotne jest, żeby nie przechowywać porcji z talerzyka, z którego dziecko jadło poprzedniego dnia, bo bakterie przedostające się ze śliną na łyżeczce przyspieszają psucie się jedzenia. Dlatego przed podaniem zupki, odkładam część do innej miseczki. I jeszcze ostatnie wskazówki. Podgrzewam w mikrofalówce i do tej pory karmiłam ją w leżaczku, bo sama nie potrafiła siedzieć. Wkrótce przesiadka.

Drogie mamy, a pamiętacie jak rozszerzałyście dietę swojemu maluszkowi? Co robiłyście inaczej i dlaczego? Podzielcie się ze mną swoim doświadczeniem :)

sobota, 13 grudnia 2014

Liebster Award

Zostałam nominowana przez Sylwię i Kasię z bloga Julki i My, za co serdecznie dziękuję. Bawimy się dalej!


Czym jest Liebster Blog Award? To "nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która nas nominowała. Następnie my nominujemy 11 osób (informując ich o tym) oraz zadajemy im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który nas nominował.” 

Zgodziłam się wziąć udział w tej zabawie blogerów parentingowych, żeby pokazać Wam swoją bardziej prywatną twarz. Jestem taka sama jak inne mamy, z takimi samymi problemami i przeżyciami. Wspierajmy się nawzajem!

Odpowiedzi Perfekcyjnej Pani Mamy:

  1. Na bezludną wyspę zabrałabym... swoją rodzinę :) Razem ze swoim mężem i córeczką z pewnością pokonamy wszystkie przeszkody i przeżyjemy wiele przygód. Zabrałabym męża, bo on by wiedział, co wziąć na bezludną wyspę, a córkę, bo po prostu chcę mieć zawsze przy sobie. Z nią nie będzie nudno.
  2. Ulubione zwierzę... please... najbardziej smakuje mi kurczak ;)
  3. Najbardziej w innych denerwuje mnie... hipokryzja, zachłanność i egoizm. Szczególnie, gdy te cechy występują wspólnie.
  4. Trzy cechy charakteru, które u siebie cenię – wytrwałość, cierpliwość, wspaniałomyślność ;)
  5. Gdybym mogła wybrać dowolne miejsce na ziemi to zamieszkałabym... na Karaibach. Biegalibyśmy na golasa między palmami,popijając rum.
  6. Żłobek czy opiekunka? Co wybrałabyś dla swojego dziecka... Opiekunkę o ile byłaby to babcia lub prababcia mojego dziecka.
  7. Na romantyczny wieczór ze swoją drugą połówką wybrałabym się do... Kostrzyna nad Odrą – pojechalibyśmy na Woodstock, gdzie po wykańczających koncertach zajadalibyśmy się arbuzami w namiocie.
  8. Obiecywałam sobie, że jak urodzi się dziecko, to... założę bloga.
  9. W wolnym czasie uwielbiam... Jakim wolnym czasie?
  10. Lubię ubierać się... bo prawo zabrania chodzić nago po ulicy. Pytam się czemu??
  11. Bloguję, bo... chcę szybko zapisywać swoje sposoby radzenia sobie z dzieckiem, gdyż boję się, że je zapomnę i przy drugim będę miała problemy. A tak sama sobie poradzę ;)

Nominuję*:

  1. Tusia - nasza miłóść
  2. Karlitka
  3. Martyna G.
  4. Mama Nieidealna
  5. Myśli Matki
  6. On Ona Ono
  7. Świat Doskonałka
  8. Mama AsiaLM
  9. Melanie's Fashion
  10. Matka Prowincjonalna
  11. Świat Karinki
*ale nie przymuszam :) wykonujecie dobrą robotę i chcę, żebyście wiedziały, że ktoś to docenia :)

Moje pytania i zdania do dokończenia:

  1. Jaka jest Wasza ulubiona zabawa (Twoja i dziecka/dzieci)?
  2. Opisz jak radzisz sobie z usypianiem swojej najmłodszej pociechy.
  3. Zanim założyłam rodzinę marzyłam o...
  4. Jakie jest teraz Twoje największe marzenie?
  5. Ojca mojego dziecka/naszych dzieci poznałam...
  6. Nigdy nie ubrałabym dziecka w...
  7. Gdybym wygrała milion, to...
  8. Moim popisowym daniem jest...
  9. Co Cię ostatnio zaskoczyło?
  10. Co w sobie lubisz?
  11. Jestem szczęśliwa, bo... 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Zapiska #4: A miało być tak pięknie

Gdy byłaś w ciąży wyobrażałaś sobie jak będziesz wychowywać dziecko. Już wtedy opracowywałaś własny scenariusz i podejmowałaś decyzje. Jednak gdy na świat przyszła ta niewinna odrobinka, Twoje plany legły w gruzach. Świat wywrócił się do góry nogami. Co zaplanowałaś a co Ci nie wyszło?

źródło: własne

Relax...

Każda z nas chce wychować swoje dziecko jak najlepiej. Czytamy mądre książki, oglądamy mądre programy i słuchamy mądrych wywiadów psychologów i pedagogów. Za wszelką cenę chcemy stosować się do ich wskazówek. Jednak nie zawsze nam to wychodzi. Na wychowaniu dzieci najlepiej się zna Matka Natura. Dlatego warto zawierzyć własnej intuicji. Drogie mamy, nie zapominajmy o instynkcie macierzyńskim. Miejmy własny rozum i nie wpadajmy w depresję tylko dlatego, że nasz maluch zasypia na rękach, a pani z telewizji powiedziała, że ma ono zasypiać samodzielnie.


źródło: własne

Przedstawiam kilka mądrych porad, powszechnie zalecanych przez mądrych ludzi, do których wcale nie musisz się stosować. Pamiętaj, do Ciebie należy decyzja w jaki sposób wychowasz swoje dziecko, czego go nauczysz i jak będzie wyglądało Wasze życie rodzinne. Czy będzie spokojne i poukładane, czy szalone i nieprzewidywalne. Musisz się też liczyć z konsekwencjami swojej decyzji. Każdy kij ma dwa końce.


Ciotki klotki radzą

„Niech nie śpi z Wami w łóżku. Potem ciężko będzie go tego oduczyć. Będziecie nie wyspani. Możecie nieumyślnie zrobić dziecku krzywdę”. Porada wydaje się być racjonalna. Od urodzenia posłusznie kładziemy dziecko do jego własnego łóżeczka. Z początku pięknie śpi. Jednak potem pojawiają się schody. Przychodzi weekend. Chcecie dłużej pospać, więc bierzecie malucha do Waszego łóżka. Albo zdarza się gorszy dzień. Bobas daje koncert o północy, a na rano macie umówioną wizytę u lekarza. Żeby szybciej zasnął bierzecie go do Waszego łóżka. Albo dziecko dostaje gorączki, ma problemy ze spaniem. Nie weźmiecie go wtedy do Waszego łóżka? Czasem dla dobra swojego i dziecka warto złamać tę zasadę. I niech nikt nam nie opowiada, że lepiej się wyśpię bez dziecka z moim łóżku, bo czasem bez tego żadne z nas w ogóle nie pójdzie spać. Krzywdy też nie zrobicie. Rodzice podświadomie wiedzą, że śpi z nimi dziecko i praktycznie w trakcie snu wcale się nie ruszają. Uwaga: po spożyciu alkoholu lub środków nasennych lepiej położyć dziecko osobno, gdyż wtedy mamy mniejszy wpływa na nasze nocne zachowanie.

To samo się tyczy noszenia na rękach. „Nie noś na rękach, bo się przyzwyczai. Kto potem będzie nosił jak urośnie?”. Na początku ganiłam wszystkie ciocie, babcie, bo one trochę ponosiły, ponosiły i oddawały mnie. Potem robiło się w domu pusto i ja musiałam nosić. O dziwo nawet po dłuższym czasie wcale nie byłam zmęczona. Jakbym nie miała innych obowiązków, to nosiłabym swoją córkę bez końca. Nie rozumiem dlaczego trzymanie dziecka na rękach jest złe? Jeżeli płacze i nie chce leżeć w wózku, czemu mam jej na to pozwalać? Kiedy widzę, że malutkiej jest źle, pierwsze co robię, to ją przytulam. Noszenie dziecka daje tyle przyjemności, że nie powinniśmy sobie tego odmawiać. Jak będzie miało 14 lat to przecież już go nie ponosimy. Nie poklepiemy po pupci.

„Nie dawaj smoczka. Potem będzie miał 3 lata i ze smokiem z buzi będzie łaził!”. Ale co zrobić jak tylko smoczek uspokaja? Mama musi mieć chwilę wytchnienia. A pierś też nie powinna spełniać roli smoka. Dzieci się podzieliły w tej kwestii. Połowa ssie smoka, połowa nie chcę. Nie warto zmuszać dziecka do niego, ale jeśli jest taka potrzeba, to czemu nie? Od smoka prędzej czy później się odzwyczai, tak samo jak od piersi czy butelki.

„Koniecznie sama rób zupki dla dziecka! Nie wiadomo co pakują do tych gotowych słoiczków”. A co pakują do nawozu warzyw czy owoców wiadomo? Wiadomo czym są pryskane i jaka ilość pestycydów użyta? To ciężka i ważna decyzja. Z jednej strony słoiczki wygodniejsze. Teoretycznie przystosowane dla niemowlaków. Z ekologicznych upraw. Czemu nie? Ale może jednak lepiej robić samemu? Z warzywek z babcinego ogródka? To by było idealne rozwiązanie, jednak dla większości mało realne. I byłoby też taniej. Słoiczek marchewki 120 g. kosztuje ok. 3 zł. Za to mielibyśmy 3 kg marchewek! (tak serio czemu by nie zastosować tutaj karmienia typu fusion? Trochę tego, trochę tego i po sprawie :) )
źródło: własne

„Zaraz po mleku dla dziecka najlepsza jest czysta woda! Od herbatek i soków dostanie próchnicy i będzie latał z czarnymi zębami”. Gdy wprowadzamy pokarmy inne niż mleko z piersi lub karmimy mlekiem modyfikowanym należy dodatkowo przepajać dziecko. Oczywiście najlepiej wodą. Jednak ja nie znam takiej matki, która by nauczyła bobasa pić czystą wodę. Być może znam mało mam.

„Zaraz po porodzie musisz zacząć ćwiczyć, bo inaczej te fałdy zostaną Ci na długie lata!”. Zapieramy się, że jak tylko ze szpitala wrócimy, to będziemy robić 3 serie ćwiczeń, biegać z wózkiem i wklepywać cudowne balsamy. Jaka jest rzeczywistość? Robią Ci cesarkę i przez pół roku masz zakaz robienia brzuszków. Kremem się nie posmarujesz, bo karmisz piersią i nie chcesz, że dzieciak najadł się świństwa. Po całym dniu nie masz już siły na ćwiczenia i marzysz tylko o tym żeby się zdrzemnąć chociaż na 3 godzinki. Zdarzają się takie szczęściary, co wszystko zostawiają w szpitalu i na co im ćwiczenia? Ja po porodzie schudłam 3 kilo! Spodziewałam się, że chociaż z połowę zgubię. Byłam niepocieszona. Jednak po 4 miesiącach 14 kg uciekło nie wiem kiedy.

„W domu musisz mieć ład i porządek! Masz już dziecko. Ono nie może żyć w brudzie!” … Pleeeeeeeease... Nie masz czasu sama się wyczyścić, a co dopiero ogarniać dom. To jest pierwsza rzecz, którą sobie odpuszczamy. Co jeśli jesteście tacy jak ja i szlag Was trafia, jak paprochy kleją Wam się do stóp, a kurz przykrywa meble niczym śnieżny puch? Na początek ściągnijcie mamę albo teściową do pomocy. Migiem przylecą obydwie. Jedną zagońcie do prania i prasowania, a drugą do gotowania i sprzątania. Będziesz mogła się zająć tylko sobą i swoją kruszynką. Potem jak maluch podrośnie powoli sobie zaczniesz ogarniać dom. I nie bój się poprosić męża o pomoc. To, że on pracuje nie zwalnia go z obowiązków domowych.

...Take it easy

Nie wpadajmy w panikę, jeśli nie dotrzymamy swoich postanowień dotyczących wychowania dziecka. Pamiętajmy jednak, że w większości przypadków odpuszczenie sobie niektórych reguł wiąże się z większym nakładem naszej pracy w niedalekiej przyszłości. Jak nie przegiąć z dyscypliną a zarazem nie dać sobie wleźć na głowę. Chcemy otaczać swoje dziecko bezgraniczną i bezinteresowną miłością, ale w żadnym wypadku nie rozpieścić. Jak znaleźć złoty środek? Do nas należy wybór, którą drogę wybierzemy. Czy warto podjąć wysiłek i za wszelką cenę trzymać się reguł? Czy lepiej odpuścić? Czy jest sens dążyć do ideału? Zostawiam Wam z tymi pytaniami sam na sam.

Pisząc ten artykuł nie przyznaję się do tego, że ja te wszystkie zasady łamię. Wręcz przeciwnie. Chcę się do nich stosować. Jednak przestrzegam Was, kochane mamy, żeby nie dać się zwariować. Jeśli któraś z cudownych porad mądrych ludzi nie podziała na Wasze dziecko, to nie koniec świata. Jeśli nie dotrzymacie wszystkich swoich postanowień nic złego się nie stanie.

środa, 19 listopada 2014

Zapiska #3: Mamo, tato – nie krzycz!


             Prosimy dziecko raz, ono swoje, drugi, ono swoje, trzeci, czwarty, piąty... w końcu nie wytrzymujemy. Krzykiem wymuszamy posłuszeństwo. I nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo mu szkodzimy.


          Zastanówmy się...

             Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy wobec Dzieci. Dało mi to okazję do zastanowienia się nad zachowaniem rodziców. Postawiłam sobie pytanie: czy krzyczenie na dziecko to również przemoc? Tyle, że psychiczna? Nikt nie zamyka rodziców w kiciu za to, że krzyczą na dzieci, więc może to nie przemoc? Przecież jak się krzyknie na dziecko to się ono opamięta, będzie posłuszne... Może i zrobi to, co mu każemy, może i będzie grzeczne, ale zrobi to ze strachu. A przecież nie chcemy, żeby dzieci się nas bały. Zastanówmy się czy przypadkiem krzyczenie na dziecko nie wyrządza mu krzywdy, takiej jak przemoc fizyczna? I czy krzyk może prowadzić do podniesienia ręki na bezbronnego malucha?


źródło: pixabay.com

         Łańcuch krzyku

             Czemu krzyczymy na dziecko? Czemu dajemy się wyprowadzić z równowagi? Przecież zwykle nie wstajemy już zdenerwowani. Może pokłóciłaś się z mężem? Czemu? Bo może kierownik nakrzyczał na niego w pracy? Na kierownika jego żona, a na żonę ich dziecko? Nerwowa atmosfera łatwo się udziela innym. Musimy się starać być na nią odporni i nie przynosić ze sobą problemów z pracy. Starajmy się przerwać łańcuch krzyku. Pomyślmy jak wiele osób uchronimy przed falą nerwów?

źródło: flickr.com

         Nonsens krzyku

             Przeanalizujmy sytuację, która ma miejsce zapewne w wielu domach, w których są dzieci. Co czujesz, kiedy Twój maluch wybucha płaczem jak wulkan lawą? Tupie nogami i histeryzuje? Krzyczy na Ciebie? Zapewne drażni Cię to, wyprowadza z równowagi. Sprawia to, że też chcesz krzyczeć, prawda? Za wszelką cenę musisz się od tego powstrzymać, tym samym dając wzór do naśladowania. Tak samo czuje się Twoje dziecko, kiedy Ty krzyczysz. Wówczas robi Ci na złość, również wybucha krzykiem i płaczem. To do niczego nie prowadzi. Zamiast nakłonić malucha do swojego zdania, zaczyna się awantura i trzaskanie drzwiami. Co gorsza, ten sposób uczysz go, że krzyk załatwi wszystkie sprawy. Zatem jeśli dziecko krzyczy na Ciebie, to tylko dlatego, że go tego nauczono. Bądź wzorowym rodzicem i pokaż, że problem da się rozwiązać inaczej niż krzykiem.
Krzyk jest oznaką słabości. Jeśli w czasie ostrej wymiany zdań, sięgasz właśnie po to narzędzie, pokazujesz, że brakuje Ci innych argumentów. Jesteś sfrustrowany.

I mimo, że dziecko umie najłatwiej wyprowadzić nas z równowagi, to też potrafi najlepiej nas uspokoić. Każdy rodzic wie, co mam na myśli.

wtorek, 18 listopada 2014

Zapiska #2: Ach śpij kochanie…

Każda z nas chciałaby zapomnieć o wieczornych męczarniach. Codziennie zasypujemy się lawiną pytań: jaki jest sposób na efektywne usypianie maluchów? Co robię źle? CZEMU NIE CHCESZ SPAĆ? Poniżej przedstawiam pewne pomocne triki, które pomogą Ci zrozumieć rzeczywistość


Trzymaj się zasad

Napisano mnóstwo książek o usypianiu dziecka. Opracowano setki teorii na ten temat. Jedne są bardziej radykalne inne mniej.  Jednak ja zawsze będę to powtarzała: nasze dzieci nie czytają tych książek. Nie znają teorii. Dlatego nie wiedzą jak się mają zachowywać. A zachowują się bardzo różnie. Co zrobić żeby zasypianie nie było wycieńczającą walką na śmierć i życie?

Każda rodzicielka ma przestrzegać dwóch przykazań:
1. Zasypianiu ma towarzyszyć niezmienny rytuał - ważne, żeby był podobny w dzień i w nocy, lecz żeby nie był identyczny (nie przebierajmy dziecka w piżamkę - dorośli udając się na kimanko przecież też się nie przebierają)
2. Masz dobrze przemyśleć pory posiłków - dzieci naturalnie kojarzą sytość ze spaniem. Robi im się tak błogo, że odpływają. Zatem warto zaplanować drzemki dziecka niedługo po posiłkach.

źródło: własne
Z rytuałem chodzi o to, żeby dziecko umiało przewidzieć, co się stanie po danej czynności. Jest wtedy zadowolone, czuje się pewnie i bezpiecznie. Chętniej wykonuje następną czynność. Jeżeli dzień w dzień kąpiemy dziecko wykonując po kolei te same czynności, to potem ono już wie, że po wyjściu z wanienki będzie wycierane, a potem karmione. Po jakimś czasie będzie się śmiało jeszcze zanim się zaczną kąpielowe pieszczoty. To jest niesamowite. Zatem codziennie należy usypiać dziecko tak samo. Przecież nie kąpiemy dziecka raz w wanience, raz w wiaderku, a raz w umywalce czy pod prysznicem. To by było idiotyczne prawda? Dlaczego w kwestii układania do snu ma być inaczej? Kładziemy do łóżeczka – nie śpi. To do wózka – nadal marudzi. A może polulamy na kolanach u taty, albo na rączkach u mamy – nic z tego. A dziecko pewnie się zastanawia: ciekawe co jeszcze nam strzeli do głowy?

Misiaczek-przytulaczek

Żeby rytuał miał sens, potrzebne są pewne elementy towarzyszące zawsze w porze snu. NIE MOGĄ SIĘ ONE ZMIENIAĆ! Przykładowo: jeśli chcemy nakarmić dziecko, wkładamy je do krzesełka, zakładamy śliniaczek i dajemy łyżeczkę – krzesełko > śliniaczek > łyżeczka. Analogicznie ma się dziać, kiedy układamy maluszka do snu. Po kąpieli kładziemy do łóżeczka, śpiewamy kołysankę, dajemy misia i smoczka – łóżeczko > kołysanka > miś > smoczek. To jest tylko przykład, możesz zarówno opowiedzieć bajkę jak i nakręcić pozytywkę. To rodzic wybiera te elementy. Te rzeczy będą się kojarzyć dziecku ze snem.

Każdy człowiek w czasie snu ma mikroprzerwy. Wtedy się przykrywa, odkrywa, sprawdza, czy wszystko jest w porządku. To samo tyczy się dziecka. Wówczas szuka smoczka, misia. Jeśli nie znajdzie, zawoła nas na pomoc. Dlatego też istotne jest usypianie dzieci w miejscu, z którego już nie będziemy go przekładać. Wyobraźmy sobie, że my zasypiamy w domu na kanapie, a budzimy się w pociągu. Czy nie zerwalibyśmy się przerażeni?
 
źródło: pixabay.com

Miej strategię

Należy wyczuć swoje dziecko, jego rytm. Uważnie obserwuj jego zachowanie i potrzeby. Biorąc pod uwagę to i swój tryb życia powinnaś umiejętnie rozplanować drzemki i posiłki malucha. Powinien on być elastyczny, gdyż dziecko rośnie, eliminuje się kolejne drzemki, przechodzi na pokarm stały.

Im dziecko jest młodsze, tym łatwiej jest je nauczyć prawidłowego zasypiania.

Teoretycznie nie powinno się wyciągać dziecka z łóżeczka. Dozwolone jest ciche mówienie lub głaskanie. Zastanawiałam się nad tą teorią i niekoniecznie się do tego przychylam. Gdy  płacze (a nie marudzi) należy przytulić bobasa i uspokoić. Absolutnie nie możesz zostawiać rozhisteryzowanego dziecka i czekać aż się zapłacze tak, że pójdzie spać z wycieńczenia. Tym sposobem dajesz mu pierwszą lekcję egoizmu. Wtedy może się poczuć samotne. Będzie się bać. Rodzice są dla niego całym światem, więc jak nie reagują na jego wołanie, czuje jakby cały świat go opuścił. Spanie nie powinno ani nam, ani naszym malutkim kojarzyć się z udręką. Wszystko powinno się odbywać bez nerwów. Pamiętajmy, że dziecko, podobnie jak konie, wyczuwają nasze uczucia i emocje. Jeśli mama jest zdenerwowana, jej maleństwo również. Wówczas najlepiej jest oddać dziecko w ręce innej bliskiej osoby np. tacie i wrócić z nowym zapasem spokoju.

Wszystko wymaga niezliczonych pokładów cierpliwości i wytrwałości. Jednak ma to sens i warto nad tym pracować. Powinniśmy dążyć do tego, żeby dziecko zasypiało samodzielnie, bez naszej pomocy, bez huśtania czy noszenia na rękach. Wówczas nie będzie miało problemów ze snem w przyszłości.